Wednesday, August 13, 2014

Pierwsze wrażenia/My first impressions

Moja przygoda z Meksykiem rozpoczęła się 11 sierpnia 2004 roku. Tego właśnie pamiętnego dnia wylądowałam na Międzynarodowym Lotnisku im. Benito Juareza w stolicy Meksyku. Byłam juz tu 2 lata wczesniej na 2-tygodniowych wakacjach i przylatując na dłużej byłam przekonana, że wiem na co się piszę. Dopiero po dłuższym czasie zdałam sobie sprawę w jakim wielkim błędzie byłam, o zgrozo! Byłam zafascynowana Meksykiem, Meksykanami (a jakże! Ja, blada twarz z zielonymi oczami wzbudzałam sensację i byłam wiecznie w centrum uwagi) i wszystkim co mnie przez te 2 tygodnie 2 lata wcześniej  jako turystkę spotkało. Teraz miałam poznać ten kraj ¨od kuchni¨.

Pierwsze, co mnie uderzyło (oprócz fali gorąca na lotniskowym parkinku) to śmieci. Wszędzie ich było pełno i w zależności od kierunku wiatru, smierdziały albo nie. Pamiętam jak dziś moją pierwszą noc u koleżanki z pracy, która mieszkała całkiem niedaleko wysypiska. Nie zmrużyłam oka przez nawiewany w naszym kierunku smród. Myslałam, że to może pies owej koleżanki zostawił gdzieś ¨niespodziankę¨, ale jednak byl to innego typu smród. Druga noc była już lepsza, bo wiatr chyba zmienił kierunek.

Meksykanie słyną w świecie ze swojej otwartości i gościnności, i tego właśnie doświadczyłam pierwszego dnia w pracy. Wszyscy mnie wyściskali, wycałowali, i z miejsca przyjęli do swego grona. Juz po kilku dniach czułam się, jakbym wiekszość współpracowników znała od lat. Oczywiście po jakimś czasie rozwinęły się rożne sympatie i antypatie, ale przyjęcie miałam iście królewskie. Do dziś przyjażnię sie z kilkoma osobami z tego grona i jestem im wdzięczna za te moje pierwsze, meksykańskie miesiące.

................................................................


My Mexican adventure started on August 11th, 2004. That very day I landed at Benito Juares International Airport in Mexico City. I had been here 2 years before on a 2-weeks holiday so when I came here for longer I was quite sure I knew what I was signing up for. I was to discover later on how mistaken I was. I was fascinated by Mexico, the Mexicans (of course I was! I was a fair-skinned and green-eyed center of attention!) and by everything I had experienced as a tourist 2 years before. Now, I was about to find out more about the country from a bit different prospective.

The first thing that hit me (apart from the heat wave at the airport parking lot)was the garbage. It was everywhere and depending on the wind direction, it smelled or not. I remember as if it was yesterday my very first night at a colleague´s place, who lived fairly close to the dump. I couldn´t sleep the whole night because of the smell. I thought it might have been my host´s dog leaving us ¨surprises¨ but it turned out it was a different kind of smell. The second night was already fine, I suppose the wind had changed its direction.

Mexicans are known around the world as an open and hospitabloe nation. And this is exactly what I experienced on my first day at work. Everyone hugged me and kissed me and accepted me as a part of the team immediately. After a couple of days I felt as if I had known my colleagues for years. Of course, after a while there were people I got along with better than with others but I was indeed welcomed as a queen. I have been friends with some of the people from that time till now and I am so grateful I had them in those very first months in Mexico.





No comments :

Post a Comment