Monday, August 25, 2014

Droga do szkoły/Our way to school

Tydzień temu zaczął się kolejny rok szkolny, więc znowu codziennie, parę minut przed 8 rano wiozę mojego pięciolatka do szkoły. Jest to dla mnie nie lada stres z samego rana, bo mimo, że droga jest raczej krótka (10-15 minut), to rzadko kiedy coś lub ktoś nie zajdzie mi za skórę.

Aby dotrzeć do szkoły mojego syna, musimy przejechać między innymi kilkudziesięciometrową ulicę, na której jest gimnazjum. Jest to niełatwe zadanie, bo rozpoczynający lekcje również o 8 gimnazjaliści, mimo obszernego chodnika, poruszają się na całej szerokości ulicy, zostawiając miejsce na przejazd najwyżej rowerzyście. Trąbienie, jak się przekonałam, nie przynosi tu żadnych rezultatów bo nawet jak się jedna grupka rozejdzie, to za nią stoi lub idzie spokojnym krokiem następna. Tak więc do końca ulicy, przy szczęściu, docieramy w tempie spacerowicza. Bo zwykle napotykamy również inne przeszkody, jak na przykład parkujące taksówki. Taksówkarze, podobnie zresztą jak w Polsce, przeginając jedynie trochę bardziej, myślą, że ulice należą tylko do nich i parkują sobie tam, gdzie im akurat najwygodniej, czyli na środku ulicy. Jeśli na Twojej drodze pojawi się tylko jedna, może uda Ci się ją ominąć, ale jak jadąca z naprzeciwka również zatrzyma się dokładnie obok tej przed tobą (no bo z jakiej racji podjechałaby kilka metrów dalej, żeby można było przejechać) to trzeba stać, aż łaskawie pasażerowie wysiądą (nieraz szukając drobnych jeszcze przez kilkanaście sekund) i taksówka odjedzie. 

Przejazd utrudniają również dziury jak po komecie ozdabiające meksykańskie ulice (wierzcie mi, polskie mini dziurki na polskich ulicach to tutaj "pikuś"). Trzeba "dzielić się" tą mniej podziurawioną stroną z samochodami jadącymi z naprzeciwka, bo wpadnięcie w taką "studnię" może zakończyć się nieciekawie dla auta. 

Dziś poniedziałek, dzień wyjątkowy, bo ze względu na nielegalny (lecz oczywiście "dogadany" z władzami) rynek kilka ulic zostaje zastawionych straganami (moja koleżanka mieszkała kiedyś przy jednej z nich i miała bardzo utrudniony wyjazd samochodem, pogodziła się jednak z tym, bo ¨to Meksyk i nic nie da się zrobić¨). W związku z powyższym, w poniedziałki obieramy inną drogę. Tu natomiast utrudnienie jest nieco inne, a mianowicie ulica jest wąska, w sam raz jednak aby wyminęły się 2 samochody. Jednak nie jest to takie proste bo po obu stronach zwykle zaparkowane są samochody. Trudno jest je wyminąć bo z naprzeciwka też jadą, a zaparkowane auta nie stoją z jednej strony, o nie! To by było zbyt proste. Zaparkowane są po obu stronach, nie na tej samej linii jednak, co teoretycznie daje szansę je powymijać. Trzeba więc jechać zygzakiem, zwalniając co chwilę żeby się dobrze "wpasować", lub zatrzymując się, aby przepuścić auta z przeciwnej strony, tudzież pogimnastykować się nieco przy kierownicy gdy napotka się autobus.

Suma sumarum, z domu trzeba wyjść zawsze nieco wcześniej, bo nigdy nie wiadomo jakie niespodzianki czyhają po drodze. A czyhają różne, ta historia to dopiero początek moich opowieści o kierowcach w tym pięknym kraju;)

.................................................................................

We started a new school year last week. So again, every day a couple of minutes before 8 a.m. I drive my 5-year-old to school. It´s a pretty stress for me from the very morning as even though the drive is rather short (10-15 minutes), it is not uncommon that something or someone annoys me. 

In order to get to my son´s school,among others, we need to drive through a maximum 100 meter-long street where a junior high school is located. It is not an easy task whatsoever as the students, who also start classes at 8, occupy the whole width of the street (in spite of having a relatively wide sidewalk), leaving space maybe for a cyclist. Hooting, as I have learnt, won´t help as even if one group of teenagers makes space, there is another one, walking in their leisure pace behind them. Therefore, we reach the end of the street, if we´re lucky enough, in a walking pace, because we usually face other obstacles as well, for example parked taxis. As the taxi drivers here, similar to the Polsih ones, just with more arrogance, assume the streets are theirs and park wherever it is most convenient for them. And is usually in the middle of the street. If you happen to come across only one of them in front of you, you might be lucky and overtake it swiftly, but if there is one coming from the opposite direction and it also stops, just next to the one in front of you (why would it stop a couple of meters away so you could pass?), you need to have enough patience to wait till the passangers get down (often still taking many seconds to look for change to pay for their ride) and only then the taxi moves and you shall eventually pass.

Passing the area, you also come across other type of obstacles: the holes, big as if made by a comet, that decorate the Mexican streets (believe me, Polish holes are nothing compared to these ones here). You have to ¨share¨ the less holed side of the street with the cars that come from the opposite side as falling in this kind of ¨well¨ might finish tragically for your car.

Today is Monday, a ¨special¨ day as our way changes a bit due to the illegal (but ¨arranged¨ with the authorities) market that is set up on a couple of streets and one shall not pass with a car due to the stands (one of my friends used to live in one of those streets and she had difficulties to take her car out or in but she just accepted it and ¨it is Mexico, and there was nothing you can actually do about it¨). Due to the circumstances mentioned, on Mondays we take another route. Here the obstacles are slightly different, though. The street is rather narrow but wide enough for 2 cars to cross. One would think ¨oh, great¨ but it´s a big NO again. The problem is the cars that are parked again. On both sides, not next to one another, luckily, but still, you need to zig-zag and slow down to overtake them and fit, once in a while there is need to stop to let the cars from the opposite side pass. Besides, you get some good exercise with the steering wheel when there is a bus coming!

Suma sumarum, we always need to leave home a bit earlier as you never know what surprises we might face on the road. And there is a wide variety of them, this episode was only the beginning of my story about Mexican drivers;)

No comments :

Post a Comment